Planer

Planer ślubny DIY – jak samodzielnie zaplanować dzień ślubu bez stresu

Gdy po raz pierwszy uświadomiliśmy sobie, że naprawdę bierzemy ślub, przeszło nam przez myśl: „Czy to się da ogarnąć bez sztabu ludzi, wedding plannera i niekończących się wieczorów spędzonych przy Excelu?”. Okazało się, że tak – da się zaplanować własny ślub samodzielnie i bez stresu, o ile podejdzie się do tego z głową, dystansem i odrobiną organizacyjnej zaciętości. Postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce i stworzyć swój własny planer ślubny DIY, który nie tylko pomógł nam zapanować nad całością, ale też sprawił, że przygotowania były przyjemnością, a nie źródłem frustracji.

Od czego zacząć, czyli fundamenty organizacji

Zanim w ogóle wzięliśmy się za szczegóły, musieliśmy odpowiedzieć sobie na kilka kluczowych pytań: Jaki ślub chcemy mieć? W jakim stylu? W jakim budżecie? Kiedy i gdzie? Te cztery pytania stały się dla nas mapą drogową – nie pozwalały odpłynąć w zbyt wiele stron naraz.

Założyliśmy prosty notatnik – papierowy, bo tak było nam wygodniej – i podzieliliśmy go na kategorie: formalności, budżet, miejsce, goście, menu, stroje, muzyka, dekoracje i tzw. „inne”. Do każdej z nich dopisaliśmy zadania i terminy. Brzmi banalnie? Może, ale właśnie dzięki tej strukturze nie zginęliśmy w gąszczu szczegółów.

Harmonogram – nie tylko dla perfekcjonistów

Zrobiliśmy prosty harmonogram działań, rozpisany na miesiące, a później na tygodnie. Dzięki temu wszystko miało swoje miejsce w czasie – nie musieliśmy zajmować się wszystkim naraz. Na przykład: najpierw formalności i rezerwacja miejsca, później fotograf i muzyka, a dopiero na końcu detale jak winietki czy ozdoby stołów.

Wszystko to trzymaliśmy w naszym planerze DIY, który z czasem stał się osobistym dziennikiem przygotowań – pełnym notatek, pomysłów, a nawet małych wzruszeń. I wiecie co? Ten planer mamy do dziś.

Budżet – kontrola to wolność

Pieniądze to temat, który potrafi popsuć każdą, nawet najbardziej romantyczną atmosferę. Dlatego postanowiliśmy trzymać budżet pod kontrolą od samego początku. W planerze stworzyliśmy tabelkę z kategoriami wydatków i kwotą, którą możemy na każdą przeznaczyć. Regularnie sprawdzaliśmy, czy coś się nie „rozjeżdża”.

DIY planer pozwolił nam zobaczyć, na co rzeczywiście warto wydać więcej (np. fotograf), a gdzie możemy poszukać tańszych alternatyw (np. zaproszenia drukowane samodzielnie, dekoracje zrobione z pomocą przyjaciół). Co ważne – wpisywaliśmy tam też wszelkie wpłaty i zaliczki, żeby nic nam nie umknęło.

Delegowanie zadań – nie wszystko musimy robić sami

Choć był to nasz „planer ślubny DIY”, nie oznaczało to, że wszystko wzięliśmy na siebie. Wręcz przeciwnie – zrozumieliśmy, że delegowanie zadań to oznaka mądrości, nie słabości. Prosiliśmy rodzinę o pomoc tam, gdzie czuliśmy, że mogą nas odciążyć – ktoś zrobił domowe ciasta, ktoś inny zajął się transportem gości.

W naszym planerze stworzyliśmy osobną stronę na notatki: kto za co odpowiada, do kiedy i z kim się kontaktuje. Prosty zabieg, a ogromna ulga.

Niespodzianki i plan B – przewidywać nieprzewidywalne

Żaden planer nie uchroni nas przed wszystkim. Zawsze coś pójdzie inaczej niż planowaliśmy – i właśnie dlatego zostawiliśmy sobie margines na błędy i zmiany. Zaplanowaliśmy „awaryjne” kontakty – na wypadek, gdyby DJ zachorował albo fotograf utknął w korku. Przygotowaliśmy też zapasowy plan na wypadek deszczu – ślub miał być w plenerze, więc namiot stał w gotowości.

Najważniejsze, co zapisaliśmy na pierwszej stronie naszego planera, to słowa: "Najważniejsze jest to, że się pobieramy. Reszta – to tylko tło." I wracaliśmy do nich zawsze, gdy stres zaczynał przejmować kontrolę.

Co zyskaliśmy dzięki planerowi DIY?

Poza tym, że zaoszczędziliśmy sporą sumę na usługach konsultanta ślubnego, zyskaliśmy coś o wiele cenniejszego – pełne poczucie, że to był nasz dzień, zaplanowany przez nas, z sercem i intencją. Nie było chaosu, nieporozumień, poczucia, że coś nas przerosło. Był spokój i ogromna satysfakcja.

Dziś z pełnym przekonaniem możemy powiedzieć: planer ślubny DIY to coś więcej niż narzędzie – to świadome przeżycie drogi do ślubu.

Podsumowanie

Jeśli zastanawiacie się, czy jesteście w stanie samodzielnie zorganizować ślub bez ton stresu i poczucia, że „wszystko trzeba mieć jak z katalogu” – odpowiedź brzmi: tak, jak najbardziej. Wystarczy dobry plan, zdrowy rozsądek i świadomość tego, co naprawdę ma dla Was znaczenie. Stwórzcie swój własny planer – taki, który nie tylko pomoże Wam w logistyce, ale będzie Waszym sprzymierzeńcem w tej niezwykłej przygodzie. Ślub to początek – i warto, by zaczynał się dokładnie tak, jak chcecie Wy, a nie jak dyktują trendy.